W pierwszym momencie kompletnie nie wiedziałam, co się dzieje. Wszystko trwało zaledwie kilka sekund. Mój mózg nie zdołał zarejestrować najważniejszych szczegółów. Poderwałam się do góry, raptownie odskakując. Straciłam grunt pod nogami i wszystko zaczęło dziać się tak nienaturalnie szybko... Usłyszałam dźwięk tłuczonej szyby. Mimowolnie krzyknęłam, zdążyłam tylko odwrócić się i posłać Damonowi błagające o pomoc spojrzenie.
-Puść mnie, puść... Proszę!- usilnie próbowałam walczyć
ze swoim porywaczem, jednakże nic nie wskórałam. -To boli! - mężczyzna, bo to właśnie on mnie porwał, spojrzał na mnie unosząc brew ku górze i warknął tylko:
-Zamknij się.
Zacisnęłam pięści i
wtedy usłyszałam słowa w swoim umyśle. Mimowolnie złapałam się w okolice skroni
i próbowałam skoncentrować.
'Co się dzieje, Damon? Jeśli to jakiś żart, to nie jest śmieszny! ' -
niemalże krzyczałam w myślach.. Odetchnęłam głęboko. Jeszcze chwilę temu byliśmy w lesie,
teraz wampir z impetem rzucił mną o podłogę, zamykając drzwi od jakiegoś pomieszczenia. Spojrzałam na
niewielką plamę krwi na ramieniu.
'To nie jest żart... Skoncentruj się! Gdzie jesteś?!' - Damon wydawał się być równie przerażony, jak ja.
'Biegł wzdłuż lasu,
jestem w... jakiejś piwnicy? Nie wiem, panuje półmrok. Boję się, cholernie się
boję!' - tyle udało mi się posłać w umysł Damona. Potem podciągnęłam kolana pod podbródek
i zrobiłam kilka wdechów i wydechów w celu uspokojenia się. Telepałam się
niemiłosiernie, nie wiedziałam, czy bardziej z zimna, czy strachu. Po prostu się
bałam, a strach mnie paraliżował.
'Poznajesz napastnika?' - usiłował dowiedzieć się mój umysłowy kolega.
'Nie mam
pojęcia, kto to do cholery jest. Po prostu kazał mi być cicho, bo inaczej... '
- dodałam i urwałam, ponieważ straciłam przytomność, pod wpływem silnego ciosu
w tył głowy.
DAMON
Byłem totalnie przerażony. Po pierwsze, właśnie porwano
dziewczynę, z którą połączony byłem umysłem. Po drugie, mieszkańcy miasteczka
mogliby o to porwanie obwinić właśnie mnie, bo przecież niektórzy widzieli nas
razem i to w dość dwuznacznej sytuacji. Niosłem śpiącą Elenę, która wyglądała,
jakbym ją właśnie zgwałcił. Niedobrze, bardzo niedobrze. Chciałem zostać tu
nieco dłużej, ale gdybym teraz nie uratował jej życia, nie miałbym szans na spokojne
ulokowanie się w tej okolicy. Po raz kolejny rozejrzałem się po okolicy, jakbym
miał nadzieję, że to był jakiś chory żart i że zaraz Elena wyjdzie zza drzewa,
uśmiechając się łobuzersko. Wiedziałem jednak, a podpowiadał mi to rozum, że
tak nie będzie. Stałem jak sparaliżowany, a wiatr rozwiewał
moje włosy, powodując jeszcze większy nieład na mojej głowie. Przeklinałem w
kilku językach, zaciskając dłonie w pięści.
Żyła. Jak dobrze, że żyła... W jakiś chory i niewytłumaczalny sposób
cholernie mi na niej zależało, chociaż znałem ją tak krótko. Niby ludzie są
przewidywalni, ale zdarzają się takie przypadki, jak właśnie ona, i nas,
wampiry, to pociągało.
Bezsensowne stanie na pewno nie pomogłoby mi w odnalezieniu dziewczyny, dlatego też ruszyłem się z
miejsca, czując każdy mięsień ciała osobno. Na początku spacerowałem wzdłuż
linii lasu, nerwowo przygryzając dolną wargę.
"Nie bój się,
uratuję Cię. Przysięgam. Słyszysz? Przysięgam, że Cię uratuję." - z tymi
myślami posłałem tyle uczucia i zaangażowania, że z całą pewnością musiała mi
uwierzyć. Tak, zrobię wszystko, byle tylko ją jeszcze raz zobaczyć. Przystanąłem,
kiedy wspomniała o piwnicy.
Ucieszyłem się, ze
nie będę musiał przeprowadzać dochodowego śledztwa. Jedyny budynek, w którym
mogła być Elena, znajdował się z dobre dwa kilometry stąd. Pośpiesznie ruszyłem
w tamtym kierunku, używając całej swojej mocy, by poruszać się jak najszybciej.
Liczyła się każda sekunda.
"Eleno? Słyszysz
mnie?" - pomyślałem gorączkowo, kiedy nie dokończyła zdania. Musiała
zemdleć. W mojej głowie zapanowała pustka i czerń. Dziwnie mi było samemu w
swoim umyśle. Musiałem zachować spokój i rozwagę. Nawet nie zauważyłem, kiedy
znalazłem się na miejscu. Stanąłem za jakimś drzewem i przyglądałem się ruinie
starego domu, w którym od dawna już nikt nie mieszkał. Zbudowany był z
czerwonej cegły, praktycznie nie można było tego zauważyć, bo wszystkie ściany
porastał gęsty bluszcz. Dachówki sporadycznie odpadały, a szyby okien były
wybite. Podbiegłem do ściany i zajrzałem przez jedno z okien. Pokój był pusty,
więc bezceremonialnie wparowałem do środka. Rozejrzałem się uważnie i chwyciłem
jakiś ostro zakończony drewniany patyk. Jeżeli ten drań zrobił krzywdę Elenie,
to obiecuję tu i teraz, że go zabiję, nie zważając na nic, na jego żadne
tłumaczenia. Wyszedłem z pokoju na korytarz. Usłyszałem cichy dźwięk za sobą.
Natychmiastowo się odwróciłem. Przede mną, w całej okazałości, stał wampir,
który porwał Elenę.
-Lepiej, żeby była
cała. - wycharczałem tylko, niczym dzikie zwierzę. Wbiłem w niego wściekłe
spojrzenie i wyszczerzyłem kły.
-Oh, Damonie. Daj
spokój. Zależy Ci na CZŁOWIEKU? - ostatnie słowo powiedział z obrzydzeniem.
Oparł się nonszalancko o ścianę. -A tak... Chyba wiem, dlaczego pofatygowałeś
się, by ją uratować. Wygląda jak Katherine, co? - powiedział i uniósł kąciki
ust ku górze. Trafił w samo sedno. Z wściekłością ruszyłem w jego kierunku,
celując kołkiem prosto w jego serce. Jednak w tym samym czasie on też wyciągnął
ostro zakończony patyk. Z całym impetem wbił mi go w brzuch, a ja zrobiłem to
samo, trafiając jednak w jego serce. Upadł na podłogę, gwałtownie siniejąc.
Ból, który poczułem był nie do opisania. Głos zginął mi gdzieś w gardle,
zrobiło mi się ciemno przed oczyma. Nie mogłem skupić się na niczym innym jak
na bólu. Krew przesiąkła całą moją koszulkę. To nie było zwykłe cierpienie. Zalewało mój
umysł, niczym gorąca, wzburzona krew... Przenikało każdą część moich
wnętrzności. Chciałem się obudzić z tego potwornego snu. Jednak ten trwał i nie
chciał się skończyć. Traciłem coraz więcej krwi, czułem jak słabnę. Moje
kończyny odmówiły mi jakiegokolwiek posłuszeństwa. Czy tak miał wyglądać mój
koniec? Wampir kojarzy się z nieśmiertelnością, wiecznością, siłą i
wytrwałością, aczkolwiek każdy ma jakiś słaby punkt, przysłowiową piętę
Achillesa. Krwiopijcy mieli wyjątkowy uraz do drewna, które mogło ich zranić.
Wydarzenia z ostatnich setek lat przeminęły mi przed oczyma, niczym jakiś
starodawny film. Głowa zawisła mi tak, że włosy zakryły moje oczy i nie miałem
żadnego widoku na otoczenie. Oczywiście zwykły człowiek zmarłby od takich
obrażeń, aczkolwiek ja jeszcze jakoś się trzymałem. Oddychałem z trudem,
strasznie nierówno. Nagle w mojej głowie pojawiła się jedna myśl, jedno imię:
Elena. Ostatkiem sił podążyłem do piwnicy. Schodząc, niemal spadłem ze schodów,
jednak jakimś cudem utrzymałem się na nogach. Pomieszczenie było całkowicie
zaciemnione, zapaliłem więc światło. Ujrzałem Elenę, opartą o ścianę. Poczułem
krew, ale liczyło się tylko to, że musiałem ją uratować. Odwiązałem jej nogi i
ręce, które miała otoczone mocno sznurem, poklepałem ją po policzku, jednak
straciłem siły. Opadłem na ziemię. Straciłem już zbyt dużo krwi. Leżałem z
kołkiem wbitym w brzuch, czekając na śmierć, mając tylko nadzieję, że Elena
przeżyje.
ELENA
Suchość w ustach, drganie w uszach i cholerne obrzmienie w głowie. Tylko to zdołałam poczuć. Jednakże, czując chłodną dłoń na policzkach, powoli otworzyłam powieki. Szybko się ożywiłam, widząc przed sobą tak makabryczny i tragiczny obrazek. Jak z jakiegoś pieprzonego koszmaru. Uszczypnęłam się raz, dwa, trzy, siedem razy. Nie, to nie był sen. Eleno, zrób coś, błagam!
ELENA
Suchość w ustach, drganie w uszach i cholerne obrzmienie w głowie. Tylko to zdołałam poczuć. Jednakże, czując chłodną dłoń na policzkach, powoli otworzyłam powieki. Szybko się ożywiłam, widząc przed sobą tak makabryczny i tragiczny obrazek. Jak z jakiegoś pieprzonego koszmaru. Uszczypnęłam się raz, dwa, trzy, siedem razy. Nie, to nie był sen. Eleno, zrób coś, błagam!
Potrząsnęłam głową i
szybko do doczołgałam się do Damona. Z impetem wyciągnęłam z jego brzucha drewniany kołek, odrzucając go
dalej. Co teraz? Co mam zrobić? I już wiedziałam. Krew. Musiałam mu dać krwi.
Tak też zrobiłam.
Ułożyłam delikatnie jego głowę na swoich kolanach. Łzy zaczęły spływać mi po
policzku, jednakże postanowiłam się nie poddać. Sięgnęłam obolałą dłonią po
ostro zakończony kamień i przecięłam sobie nim nadgarstek, z którego szybko
zaczęła sączyć się spora ilość życiodajnego płynu. Jęknęłam.
-Pij, błagam, pij...
- szepnęłam błagalnie, przykładając rękę do jego ust. Poczułam, jak ostatkami
sił zaczyna robić to o co poprosiłam. Uśmiechnęłam się sama do siebie, udało mi
się. Dałam mu tyle swojej krwi, ile tylko było mu potrzeba.
DAMON
Leżałem bezwiednie,
nie mając siły nawet na to, by poruszać palcami. Przed moimi oczyma znajdował
się brudny, obdrapany sufit, który pokrywała sterta pajęczyn. To miejsce raczej
nie było zbyt... Interesujące. W mojej głowie rozkwitło pytanie: kogo chciałbym
ujrzeć przed śmiercią? Katherine? Tyle lat minęło od czasu, kiedy ją ostatni
raz widziałem, jednak uczucie, którą ją darzyłem wciąż we mnie tkwiło. Bardzo
głęboko, schowane dokładnie pod ścianą bezwzględności, ale było i mogło
wypłynąć w każdym momencie, zalewając całą moją duszę. Ale mimo wszystko... Nie
znałem osoby, która płakałaby i cierpiałaby po mojej śmierci. Może ewentualnie
mój braciszek postarałby się o jakieś pogrzebanie mojego ciała, ale z całą
pewnością by nie tęsknił. Ba, wręcz odwrotnie. Kolejny kłopot zniknąłby z jego
głowy. Właśnie, dla wszystkich byłem problemem...
Nagle, jakby tego
było mało, głowa rozbolała mnie do tego stopnia, że prawie straciłem
przytomność. Zamknąłem oczy. Zapomniałem kontrolować moje połączenia z
dziewczyną, dlatego właśnie okolice skroni wydawały mi się pulsować bólem.
Powoli otworzyłem oczy i niemal się uśmiechnąłem. Nade mną widniała twarz
Eleny. Może dziewczyna nie wyglądała najlepiej, ale była w pełni świadoma tego,
co robi.
-Elena... -
szepnąłem, aczkolwiek nie byłem całkowicie pewien, czy mnie usłyszała. Nie
mogłem wydobyć z siebie nic więcej. Poczułem ostry ból w okolicach brzucha,
aczkolwiek dosłownie kilka sekund po tym ulgę. Niesamowitą ulgę. Byłem wolny od
tego cholernego kołka. Chyba cała krew wydobyła się na zewnątrz mego ciała, nie
miałem w ogóle siły. A tak bardzo chciałem podnieść głowę... Mówiła co mnie...
Sens jej słów ledwo dochodził do mnie, słyszałem jakby zza szkła. Miałem pić,
ale co?
I wtedy do mojego
nosa trafił zapach... Czułem jak rysy twarzy mi tężeją, oczy czerwienieją, a
okolice dziąseł bolą. Jej woń uderzyła mnie jak niszczycielski pocisk, jak
rozpędzona piłka...Niewyobrażalnie dużo przemocy narodziło się we mnie w tej
jednej chwili. Straciłem resztki człowieczeństwa, jakie posiadałem. Nie pozostał
nawet ich strzęp. Nie zważałem na to, że Elena ujrzy moje prawdziwe oblicze.
Byłem drapieżnikiem. A ona była moją ofiarą. Tylko taka prawda liczyła się na
całym świecie. Byłem wampirem, a jej krew wydzielała najsłodszy zapach, jakiego
nie dane mi było czuć w ciągu poprzednich setek lat. Nie miałem pojęcia, że
taka woń może istnieć. Gdybym o tym wiedział, wyruszyłbym na jej poszukiwanie
dawno temu. Przeczesałbym dla niej wszystkie zakamarki tej planety. Wyobraziłem
sobie, jak musi smakować... Pragnienie zatańczyło mi w gardle niczym płomienie
ognia. Wargi miałem wysuszone. Świeży przypływ jadu nie pomagał w pozbyciu się
tego uczucia. Żołądek skręcał się z głodu, stanowił echo pragnienia. Naprężyłem
mięśnie.
Jej zapach,
obrzydliwie przyciągający zapach jej krwi, stanowił poważny problem, ale z
wdzięcznością ująłem jej rękę i przyłożyłem zęby do jej nadgarstka. Tak jak się
spodziewałem, jej krew była obrzydliwie pyszna. Przyjemnie rogrzewała moje
ciało, dawała mi nowe siły. Powoli nabierałem kolorów. Jej krew... Była inna.
Wyjątkowa. I to nie tylko dlatego, że ratowała mi życie. Smakowała niczym
najlepszy trunek, nie wyobrażm sobie nic lepszego... Gdybym tylko mógł, nie
przestawałbym pić, ale wiedziałem, że muszę... Jednak pragnienie było
silniejsze ode mnie...
DAMON! - krzyknął
jakiś głos w mojej głowie, a ja natychmiast oprzytomniałem i odsunąłem od
siebie rękę dziewczyny. W następnej chwili już trzymałem ją w ramionach, mocno
przyciskając ją do swojej piersi. Zanurzyłem głowę w jej ciemnobrązowych włosach
i lekko odetchnąłem. Pachniały bardzo ładnie. Zacząłem delikatnie gładzić jej
ramiona, jeszcze mocniej przyciskając ją do siebie, jakbym chciał, by już nigdy
nie odchodziła. Dziwne uczucie. Poza tym byłem zszokowany faktem, że po tym,
jak się wobec niej zachowywałem, była taka ufna. Oddała mi krew, a potem
jeszcze się do mnie przytuliła. Niesamowite.