ELENA
Obudziłam się dziwnie spokojna. Ból, który wcześniej nasilał się z każdą kolejną sekundą, zdawał się całkowicie ode mnie odstąpić. Otworzyłam oczy i z niedowierzaniem zamrugałam kilkakrotnie powiekami. Przełknęłam głośno ślinę, zastanawiając się, gdzie ja do cholery jestem. Poczułam, jak moje serce zaczęło bić nienaturalnie szybko. Nie powinnam była zasypiać, tylko zachowywać zdrowy rozsądek. Przeklinałam siebie za to w myślach, powoli siadając na krawędzi łóżka. Rozejrzałam się dookoła, marszcząc przy tym brwi. Pokój był na prawdę wielki. Odgarnęłam włosy na bok, lustrując się wzrokiem. Poplamiona bluzka z pewnością nie dodawała mi uroku. Tak samo czarne rurki, przerwane w jednym miejscu na udzie. Skrzywiłam się znacznie i zanim zdążyłam wstać, w drzwiach ujrzałam tego samego mężczyznę. Rozchyliłam lekko wargi, chcąc coś powiedzieć, jednak szybko je zamknęłam, widząc ironiczny uśmiech, malujący się na jego twarzy.
-Nie zdążyłem się przedstawić. Nazywam się Damon Salvatore, lecz Ty powinnaś zwracać się do mnie "wybawca". - powiedział i usiadł w fotelu, który stał naprzeciwko łóżka. Oparł się wygodnie i wbił we mnie swoje niebieskie oczy, szczerząc nonszalancko zęby. Wywróciłam teatralnie oczami i usiadłam, opierając się o poduszki.
-Nie traktuj mnie jak zabawkę. - mruknęłam cicho i nieco niepewnie, chowając głowę za swoimi rozczochranymi włosami.
-Nie bądź śmieszna Eleno. Fakt, że jeszcze żyjesz jest dużym zaskoczeniem. Wiem kim jestem i do czego jestem zdolny. Nie mów mi jak mam postępować. - powiedział chyba już nieźle zdenerwowany.
-Mówiłeś, że wymagasz ode mnie szacunku. Ja także chcę go uzyskać od ciebie. - rzekłam głośno i wyraźnie, tym razem patrząc wampirowi prosto w oczy. Zacisnął zęby, jednak nic nie powiedział. Nie mogąc znieść dłużej ciszy, rzuciłam:
-Więc... co do tych głosów... ja nie mam na to wpływu. I kompletnie nie mam pojęcia, jak to się dzieje, że nasze myśli w pewnym sensie splatają się ze sobą. - złożyłam dłonie na piersiach.
-Coś musi być tego przyczyną. Nie miałaś ostatnio kontaktu z magią? Może ktoś przez przypadek rzucił na ciebie jakieś zaklęcie? - zapytał Damon, patrząc na mnie swoimi hipnotyzującymi tęczówkami. Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć, jednak po chwili je zamknęłam.
-Moja przyjaciółka jest czarownicą... - szepnęłam, przypominając sobie swoje ostatnie spotkanie z Bonnie. -Ale to nie ona. Na pewno nie. Jest nowa, nie zna żadnych zaklęć.- powiedziałam stanowczo i jakby na potwierdzenie swoich słów, pokiwałam głową. Nie chciałam narażać Bonnie na towarzystwo tego... potwora. Wampir milczał, a mnie to wręcz irytowało. Wstałam i podeszłam do wielkiego okna. Widok z niego był.. codzienny. Toczyło się tam normalne życie, śpiewały ptaki, szumiały drzewa. Odsunęłam się od niego i odwróciłam z powrotem do wampira.
-Co o tym myślisz? - szepnęłam, czekając, aż w końcu coś powie. Miałam nadzieję, że gdzieś w środku moje słowa do niego trafiły i postara się nieco złagodnieć. Wzruszyłam ramionami i oparłam się o parapet, z cichym westchnieniem czekając na jego sugestie dotyczące owej sprawy. Zapomniałam o strachu, który towarzyszył mi przy pierwszym spotkaniu z wampirem. Tym razem myślałam tylko o rozwiązaniu sprawy, która tak bardzo mnie nurtowała i 'wierciła' dziurę w brzuchu. Z tylnej kieszeni wyjęłam telefon. Był w opłakanym stanie, jednak na pękniętym ekraniku, odczytać można było 'jedno nieodebrane połączenie od: Danielle.' Nie miałam jak do niej zadzwonić, toteż szybko odłożyłam komórkę na swoje miejsce, zastanawiając się, po co przyjaciółka dzwoniła do mnie o tak późnej porze.
-Niestety na razie ta sprawa jest zbyt świeża, jak dla mnie i nie umiem wyciągnąć z niej jakichkolwiek wniosków. - mruknął wreszcie i rzucił mi krótkie spojrzenie, po czym wyjął z kieszeni monetę i zaczął się nią bawić.
-Imponujesz mi. Właśnie przeżyłaś wypadek, Twój samochód przypomina kupę złomu i jesteś w jednym pokoju z wampirem, który w każdej chwili może się na Ciebie rzucić, a jesteś... Taka spokojna... Opanowana... - uniósł brew ku górze. Wstał z fotela i podszedł do szafy i wyjął z niej jakieś ubrania. Rzucił je na łóżko.
-Stwierdziłem, że powinnaś zmienić ubranie, więc kupiłem ci coś nowego. - powiedział, a ja zszokowana patrzyłam na ładną niebieską bluzkę, ciemne jeansy i skórzaną kurtkę.
-Markowe. Jedne z najlepszych w mieście. - mruknął i trzasnął drzwiczkami od szafy.
-Tam masz łazienkę. - skinął głową w stronę drzwi na końcu pokoju. Spojrzałam w tamtym kierunku. Rzeczywiście stały tam białe drzwi, wyglądające na łazienkowe.
-Umyj się i przebierz, bo nie wyglądasz za dobrze. - powiedział, objął mnie wzrokiem i zaśmiał się ironicznie, jakby sam do siebie. Zmarszczyłam brwi, patrząc na ciuchy. Damon rzucił się na łóżko i pogonił mnie ręką. Westchnęłam cicho i wzięłam telefon do ręki. Oczywiście, tak jak się spodziewałam, nic nie wyszło z jakiegokolwiek połączenia, dlatego ponownie wypuściłam głośno powietrze z płuc, chowając wrak komórki do kieszeni.
"Lepiej nie uciekaj. I tak Cię znajdę." - pomyślał i chwycił jakąś gazetę otwierając ją na pierwszej lepszej stronie.
Weszłam do łazienki, otwierając usta. Była wielka. W środku znajdowała się wanna, kabina prysznicowa, zlew, a pomimo tego i tak było tu jeszcze dużo miejsca. Umyłam się i przebrałam, chociaż wolałam poczekać z tym do powrotu do domu. Obróciłam się przed dużym lustrem i wywróciłam oczami. Przeanalizowałam słowa wampira. Jakby głębiej się nad tym zastanowić, jak miałam uciec? Dorwałby mnie, gdybym tylko zaczęła zbiegać po schodach. A przez okno na pewno bym nie zwiała, licząc się z moim obolałym ciałem. Kiedy wyszłam z toalety wampira nie było w pokoju. Cicho westchnęłam i opadłam na łóżko.
DAMON
Kiedy usłyszałem spływającą wodę, ruszyłem do kuchni, żeby przygotować Elenie kawę i kanapki. Nie lubiłem gotować, więc szybko posmarowałem kromki chleba masłem i rzuciłem na nie ser i kawałek szynki. Skończyłem w niecałe pięć minut. Usiadłem na kuchennym krześle i obserwowałem zegarek. Kiedy minęło pół godziny, wziąłem talerzyk z kanapkami i kubek z niezbyt ciepłą już kawą i wparowałem do pokoju. Elena leżała na łóżku, a kiedy mnie ujrzała uniosła brew ku górze.
-Proszę i smacznego. - położyłem to na stoliku. Dziewczyna wyglądała już znacznie lepiej.
-Nie staraj się być nadto życzliwy, Damonie. - szepnęła i stanęła naprzeciwko mnie. Spuściła wzrok i ponownie podeszła do okna, opierając się o parapet.
-Wypadałoby powiedzieć dziękuję lub coś w tym rodzaju. Chyba, że w dzisiejszych czasach pojęcie 'kultura osobista' jest ludziom całkowicie obce. - mruknąłem, posyłając jej mordercze spojrzenie. Byłem na tyle miły, by pofatygować się, aby zrobić jej jakieś pożywienie, a ta nawet nie podziękowała! Wkurzyłem się.
-Dziękuję. - powiedziała, najwidoczniej chcąc uniknąć kłótni.
-No to może chociaż tkniesz, to co przygotowałem? - zapytałem się z sarkazmem w głosie, wytrzeszczając oczy. Elena spojrzała niepewnie w kierunku kanapek i kawy. Cicho westchnąłem.
-Spokojnie, nie są zatrute. - prychnąłem i usiadłem przy stole. Dziewczyna jakby nieco uspokojona, podeszła i spoczęła naprzeciwko mnie. Chwyciła kawałek chleba. Najpierw dokładnie go obejrzała, zrobiła nieco zniesmaczoną minę, ale po chwili ugryzła. Chyba głód wziął górę.
-Opowiedz mi coś o sobie. - niemal rozkazałem. Zrozumiałem, że zabrzmiałem niezbyt kulturalnie, więc posłałem jej jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. Spojrzała na mnie zaskoczona.
Przyglądałem się dziewczynie z niemałym zainteresowaniem. Była taka... normalna. I to bardzo mi się podobało. Niewiele dziewcząt przebywających w moim towarzystwie zachowywało taki spokój, jak ta, z którą mój umysł połączony był tajemniczą mocą.
-To.. nic ciekawego. Poza tym, chyba nie jestem tu, abyśmy rozmawiali o mnie, prawda? - powiedziała poważnie. Posłała mi tajemnicze spojrzenie i westchnęła cicho, upijając spory łyk kawy.
-Dam Ci dobrą radę. Lepiej odpowiadaj na moje pytania, bo mogę się zdenerwować. - wychrypiałem niezbyt miłym tonem głosu. Zdałem sobie sprawę, że muszę brzmieć jak ostatni debil. Wciąż byłem niekulturalny, więc nie zdziwiłbym się, gdyby dziewczyna uciekła, nawet jeżeli miałaby ryzykować swoim życiem.
-Przepraszam. - bąknąłem i westchnąłem cicho. Wstałem i zacząłem chodzić w kółko po pokoju. - Nie chcesz to nie mów. - dodałem i wzruszyłem ramionami. Przystanąłem na chwilę przy półce z książkami, szukając jednej, która mogłaby pomóc nam w rozwiązaniu naszego nietypowego problemu.
-Wybaczam. - mruknęła, jakby ignorując mnie. Skupiła się na jedzeniu.
-Chciałem tylko poznać Twoją przeszłość. Może kiedyś zrobiłaś coś, co mogłoby urazić jakąś czarownicę bądź inną nadprzyrodzoną postać. - mruknąłem i w końcu wyciągnąłem niewielką książkę, wyglądającą na naprawdę starą i zniszczoną. Otworzyłem ją i wprost na mój nos poleciała cała sterta kurzu. Tekst był napisany po łacińsku. Przekląłem głośno, po czym spojrzałem przepraszająco na dziewczynę.
-Nie znam tego języka. - szepnąłem mocno niezadowolony. Po mojej twarzy przebiegł grymas wściekłości. -Utknęliśmy w pewnym punkcie... I nie wiem co dalej. - zamknąłem książkę z impetem i rzuciłem nią o ziemię. Zacisnąłem dłonie w pięści. Cieszyłem się, że chociaż obydwoje w jakiś sposób opanowaliśmy to, by nie wchodzić sobie wzajemnie w głowy. Coraz rzadziej odczuwałem bóle w okolicy skroni.
-Panem Spokoju to ty nie jesteś. -skwitowała Elena, po czym wstała i przykucnęła, aby wziąć księgę do ręki.
Otworzyłem usta, by coś jeszcze powiedzieć, gdy nagle drzwi otworzyły się tak, że niemal wyleciały z nawiasów, a do środka wparował mężczyzna ubrany w skórzaną kurtkę i trochę przykrótkawe jeansy.
-Co do cholery... - krzyknąłem. Nieznajomego otaczała aura, ciemna aura. Gościu był wampirem. I to nowonarodzonym. Doskoczył do Eleny, chwycił ją, a ja nawet nie zdążyłem się ruszyć. Był bardzo szybki i zwinny.
-Zostaw ją! - wrzasnąłem, lecz ten rzucił mi tylko rozbawione spojrzenie i wyskoczył przez okno. Szyba rozleciała się na tysiące kawałków... Natychmiast ruszyłem się z miejsca i również przedostałem się przez okno. Stanąłem na podwórku przed pensjonatem, rozejrzałem się, aczkolwiek nie zobaczyłem nic, prócz wielkich drzew, które nieprzyjemnie kołysały się na wietrze. Super, wampir uciekł z dziewczyną, której umysł połączony był z moim... Właśnie!
"Eleno?! Eleno, nic Ci nie jest?" - pomyślałem gorączkowo, zamykając oczy i marszcząc czoło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz